Życzenia dla parafian

„Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” Mt 28,20

Takiego Wielkiego Postu i Świąt Zmartwychwstania Pańskiego jak te, które przychodzi nam w tym roku przeżywać, nie pamiętają najstarsi z nas. Nawet ci, którzy nie podjęli żadnych wielkopostnych postanowień, zostali niejako „przymuszeni”, by spędzić czas postu w swego rodzaju ascezie.

Kościoły, które zazwyczaj wypełniały się tłumem uczestników rekolekcji i chcących przystąpić do sakramentu pokuty, były prawie puste i takimi pozostaną także w nadchodzące święta. Ta bolesna pustka świątyń, bolesna pustka wyludnionych ulic, bolesna pustka przy rodzinnych stołach, przy których nie będziemy mogli się spotkać w gronie, w jakim czyniliśmy to w minionych latach… Niepokój o zdrowie i życie bliskich, o materialną przyszłość rodzin… Wszystko staje jakby w totalnej sprzeczności z istotą tego czasu, w którym powinna dominować radość. Nawet pięknie świecące wiosenne słońce, które wielu może oglądać jedynie przez szyby okien, nie cieszy w tym czasie, a wręcz potęguje dyskomfort izolacji.

Święty Jan Paweł II wypowiedział kiedyś zaskakujące słowa: „Każda ludzka miłość jest zawodna. Każda ludzka miłość w którymś momencie zawodzi”. To zdanie może w pierwszym odruchu szokować. Jak miłość, jeżeli jest prawdziwa, może zawodzić? Niestety ostatni czas pokazuje nam, że tak właśnie może być. I choć nie ma w tym wypadku żadnej naszej winy, doświadczamy w realny sposób niedoskonałości naszej ludzkiej miłości. Zamknięcie w domach, niemożność kontaktu z wieloma osobami, które kochamy i które nas kochają, pokazują nam, że to co ludzkie ma jednak swoje ograniczenia. Nie możemy okazywać sobie miłości w taki sposób, w jaki byśmy chcieli. Częstokroć te gesty miłości, do których na co dzień przywykliśmy, są dziś niemożliwe.

Jest jednak Miłość, która nie zna żadnych ograniczeń. Jezusa Chrystusa, który głosił taką właśnie nieograniczoną niczym miłość Ojca, i który tę miłość okazywał na przeróżne sposoby spotykanym ludziom, ludzie zabili. Wydawało się, że z chwilą Jego śmierci ta miłość musi umrzeć. Ale paradoksalnie, to właśnie w momencie śmierci ona okazała swoją największą siłę. On umarł za nas i dla nas, abyśmy żyli na wieki. On zmartwychwstał i żyje. Jego miłości nie da się zabić.

Ewangelia opisuje, że przyszedł do przelęknionych i zdezorientowanych uczniów, siedzących w wieczerniku, „mimo drzwi zamkniętych”. Dla Niego nie istnieją żadne ograniczenia, nie obejmują Go żadne zakazy i bariery. Jedynymi drzwiami, których nie może sam otworzyć są drzwi naszych serc. To my musimy je otworzyć. On zawsze szanuje naszą wolność. Często powtarzał „jeśli chcesz…”

I to w duchu tej wewnętrznej wolności, którą nadal posiadamy pomimo wielu zewnętrznych ograniczeń, pozwólmy Mu wejść w nasze życie. Pozwólmy Mu siebie pokochać takimi jakimi jesteśmy, z całym bagażem naszych człowieczych niedoskonałości… A wtedy i te nasze ludzkie, „niedoskonałe” miłości mogą być ocalone i uzdrowione. To On może dać nam siłę, byśmy kochali mimo zamkniętych drzwi naszych mieszkań, bolesnego oddalenia od bliskich, przygnębiającego niepokoju obecnego czasu…
Niech te Paschalne Święta, mimo, że zabraknie w ich przeżywaniu wielu zewnętrznych tradycji, wspólnego celebrowania liturgii w świątyniach czy spotkań przy stole w gronie całej rodziny, będą czasem naszego otwarcia na Tego, który zwyciężył śmierć, a wtedy na pewno nie zgaśnie w naszych sercach tak bardzo potrzebna nam dziś nadzieja…

Proboszcz i Duszpasterze